Turystyczne Forum Wiedzy

wakacje nad morzem w Polsce

Wojny na Pomorzu XVII w.

25 lipiec 2012r.

Chcąc prowadzić wojnę król musiał uzyskać na to zgodę sejmu, a więc szlachty, ta zaś do niej wcale się nie kwapiła. Podczas minionej wojny, kiedy to Szwedzi blokowali Gdańsk, spadł gwałtownie eksport Zboża i innych towarów, szlachta straciła wówczas nie mniej niż 36 milionów złotych w ciągu trzech lat. Nic więc dziwnego, że nie Chciała zgodzić się na nową wojnę i na nowe straty. Pokojem na Bałtyku i byli zainteresowani Holendrzy i Anglicy, a nawet Francuzi,. Chociaż ci ostatni stawiali na pierwszym planie nie tyle sprawy handlowe, ile zagadnienia polityczne, zależało bowiem królom francuskim na skierowaniu Szwecji przeciw Habsburgom. Była więc między dążeniami króla a ogółu społeczeństwa czy sąsiadów Polski zainteresowanych basenem Bałtyku — zasadnicza rozbieżność. Toteż za staraniem obcych mocarstw zebrały się w 1635 r. w Sztumskiej Wsi dwie komisje — polska i szwedzka — przy udziale 'zagranicznych delegacji jako mediatorów, aby radzić nad pokojem. Podczas trwania rokowań w Sztumskiej Wsi król postanowił osobiście sprawdzić gotowość floty i obejrzeć nowo Zbudowany port. W tym celu wyruszył z obozu na północ. Dnia 1 września przenocował w klasztorze w Oliwie, następnego dnia Zwiedził Puck i tamtejsze fortyfikacje, aż wreszcie dotarł do Władysławowa. Na dawnych wydmach wyrósł potężny, umocniony blokhauz, zaopatrzony w działa i 'załogi. A oto opis tydh .umocnień pióra Albrechta Radziwiłła, jednego z senatorów towarzyszących królowi: "(...) szańc potężny, Władysław nazwany, na szyji, na której Hel leży, między dwoma morzami zbudował [król] tak wielki, że dobrej osady miasto w nim być może i nam urzędnikom swym place podzielił i chce, żeby tam nowa Genua była. Jakoż haf [port] bardzo dolbry, tak że wszystkie okręty, które 'z Sunidu idą, o szańc ocierać się i Zwyczajną rewrencją czynić muszą, oprócz jednego holenderskiego, który minąć chciał, ale go dobrze z dział ,przywitano. I on też szarf [ostro] odpowiedział, ale duńskie, hamiburSkie, kłaniają się, i holenderskie, kiedy przyzwyczają się, Ibędą musieli. Ale (to miejsce bardzo gdańszczan boli i nie wiedzą, co z tym czynić im jako ołtarz przeciwko ołtarzowi"12 Z przytoczonej wypowiedzi wynika, że król domagał się od obcych statków salutowania własnej floty i swych nadbrzeżnych twierdz, a również zmuszał je do tego przy pomocy armat, a Więc wedle ówczesnych pojęć uważał się za pana wód przybrzeżnych. Znamienna jest również wypowiedź Radziwiłła o tym, że król proponował senatorom nabywanie placów we Władysławowie; widać chciał ich zainteresować budową portu i związać z nim poprzez uczynione inwestycje. Jeden tylko z magnatów, i to pomorskich, usłuchał króla. Jakub Wejher mając 'zleconą sobie straż nad szańcami i utrzymując tu załogę wybudował dla nich karczmę i łaźnię13. Ale został oskarżony przez starostę puckiego Jana Działyńskiego, że uczynił to bezprawnie. Obu budynkom do pałaców było bardzo daleko. Podczas przeglądu królewskiego w Zatoce Puckiej kołysało się na kotwicach 10 okrętów wojennych. Mógł być Władysław IV dumny ze swego dzieła. Oto miał okręty, miał port niezależny od Gdańska. Kosztowało go to duże sumy. Na budowę obu szańców dał 24 tysiące złotych, budowa i przezbrajanie statków kupieckich pochłonęło kilkaset tysięcy. W parę dni po odwiedzinach królewskich we Władysławowie legł w gruzach gmach marzeń monarszych. 12 września komisarze w imieniu Rzeczypospolitej podpisali dwudziestosześcio- i półletni rozejm ze Szwecją, a król musiał go zatwierdzić. O wojnie i o koronie szwedzkiej nie mógł na razie myśleć. Trzeba było rozpuścić zaciągi wojskowe, zebrane i ściągnięte do Prus. Pieczę nad obu szańcami zlecił wspomnianemu już pułkownikowi Jakubowi Wejherowi, trzeciemu przedstawicielowi tej rodziny zainteresowanej flotą i wojną na morzu. Nie dokończone szańce, nie remontowane i nie konserwowane powoli ulegały niszczącej działalności wody, piasku i prądów przybrzeżnych. Sejm ponawiał wprawdzie uchwały, aby Puck oraz Władysławowo i Kazimierzowo były zaopatrzone w załogę, ale za uchwałą nie szły czyny, czyli nie dawano pieniędzy na utrzymanie tam wojska. Po dziele króla i jego inżynierów została jedynie pamięć, garść dokumentów archiwalnych i nowa osada — Chałupy, zwana wówczas Budziszewem, wspomniana zresztą po raz pierwszy w 1678 r. Flotę wojenną w nowych warunkach przekształcono ponownie we flotyllę handlową. Działa powędrowały do puckiego arsenału, załogi, szczególnie piechota morska, zeszła na ląd. Założone przedsiębiorstwo nie przyniosło zamierzonych zysków, lecz tylko straty. Jeszcze po śmierci króla trwały rozliczenia ze spadkobiercami Jerzego Hewla, ale i oni nie dostali wszystkich należności. W tym samym okresie, kiedy na terenie powiatu puckiego rozgrywały się opisywane wypadki — mające znaczenie ogólnopolskie — stał się on widownią zdarzeń bardzo ważnych i doniosłych dla większości mieszkańców wsi królewskich. Chłopi podnieśli mianowicie tzw. "bunt", czyli rozpoczęli walkę o zmniejszenie wyzysku z ucisku stosowanego przez ówczesnego starostę Jana Działyńskiego. Dobra królewskie, które nowy starosta przejął w 1627 r. formalnie, a dopiero w roku następnym faktycznie, obejmowały ogółem 32 osady i 6 folwarków, w tym Wieś Pucka i Połczyno — spalone podczas działań wojennych oraz inne — zdewastowane, a mieszkańcy ograbieni przez żołnierzy swoich i obcych. Folwarki również uległy rabunkowi, ziemia leżała odłogiem, nie było ani nasion na zasiew, ani sprzężaju. Podstarości musiał prosić sąsiadów o pomoc, aby jesienią 1627 r. móc choć w części uprawiać rolę, zasiać oziminę oraz przygotować pola pod siewy wiosenne. Nic więc dziwnego, że starosta zmuszał chłopów do większych niż zazwyczaj powinności, pragnąc jak najrychlej mieć z folwarków dochody. Akcja ta naturalnie musiała wywołać opór chłopów, którzy także ucierpieli od żołnierzy i musieli dbać o swoje gospodarstwa. Starosta jednak nie myślał rezygnować z wymagań ani udzielać chłopom jakichkolwiek, nawet krótkoterminowych, ulg. Dlatego też chłopi postanowili udać się ze skargą do króla Zygmunta III. Król rzeczywiście przysłał staroście mandat zabraniający stosowania wzmożonego ucisku, ale zarządzenie to nie zostało wprowadzone w życie, pozostało na cierpliwym papierze, a chłopów gnębiono nadal. Podobnie działo się zawsze i nie tylko na ziemiach Prus Królewskich. Wyzysk chłopów wzrósł ponownie wraz z planami wojennymi króla Władysława IV, ale tym razem chłopi przygotowali się staranniej do walki o swoje prawa. Od czasów lokacji lub nadania prawa chełmińskiego przez komturów krzyżackich sołtysi poszczególnych wsi przechowywali dokument lokacyjny w tzw. skrzyni wiejskiej. Z chwilą wydostania się spod krzyżackiego panowania utarł się zwyczaj, że dokumenty te przedkładano po objęciu władzy przez nowego króla w kancelarii monarchy w celu ich potwierdzenia, a właściwie stwierdzenia, że nadal zachowują one swoją moc obowiązującą, a tym samym i wymienione tam powinności winny być takie same. Znamy takie potwierdzenia przywilejów wsi puckich dokonane przez kancelarię Zygmunta Augusta, ale nie miały one charakteru masowego. Tym razem jednak ledwie nowy król Władysław IV Waza objął tron, a sejm koronacyjny odbywający się w Krakowie w dniach od 8 do 17 II 1633 r. — rozpoczął obrady, zaczęli pojawiać się tutaj chłopi puccy po potwierdzenie przywilejów. W czasie trwania sejmu kancelaria wydała dwadzieścia jeden takich potwierdzeń. O każdy dokument prosili w Krakowie osobiście sołtys i dwu ławników z danej wsi. Trzeba niewątpliwie podziwiać wytrwałość tych ludzi, którzy ważyli się w tym czasie na taką odległą, a więc kosztowną i uciążliwą podróż. O tym, że była to akcja przemyślana i zaplanowana, świadczy fakt, że wszystkie potwierdzenia zostały wpisane jednego dnia do ksiąg miejskich puckich, aby tym samym nabrać mocy prawnej, zgodnie z ówczesnymi przepisami. Dzień 10 czerwca 1633 r. możemy śmiało określić jako datę zorganizowanego wystąpienia przeciw staroście; równało się ono odmówieniu odrabiania zwiększonych robocizn. Termin tego — jakbyśmy dziś powiedzieli — strajku przypadł na nasilenie robót na łąkach (sianokosy), a więc godził w interesy starosty, ale był wybrany właściwie, z uwzględnieniem uczynienia mu stosunkowo niewielkich strat. Naturalnie przeciąganie się rozpatrzenia krzywd mogło je wydatnie zwiększyć. Starosta odniósł się natychmiast do króla z prośbą o interwencję. Król odpowiedział szybko listem datowanym z Wilna 12 lipca i adresowanym do chłopów, w którym zapowiedział przysłanie komisji dla zbadania przyczyn ich wystąpienia i polecał im zastosować się do decyzji przez nią podjętej. Komisja ta rzeczywiście zjechała do starostwa i wydała bliżej nie znane nam orzeczenie, które najprawdopodobniej zalecało podporządkowanie się wymaganiom starosty. Czy chłopi zastosowali się do jej zaleceń, nie wiemy, prawdopodobnie doszło do jakiejś ugody między stronami na warunkach nam nie znanych.

ocena 3,5/5 (na podstawie 26 ocen)

Oferty na wczasy nadmorzem w Polsce.
turystyka, atrakcje, pomorze, historia